Samarytanin Madagaskaru – w 85. rocznicę śmierci S. B. ojca Jana Beyzyma SJ

By Published On: 3 listopada 1997Categories: bł. Jan Beyzym1591 words8,8 min read

Ojciec Jan Beyzym, jezuita, pionier w zakresie pracy wśród trędowatych na Madagaskarze zachwycić nas może ewangelicznym umiłowaniem bliźniego i postawą wobec ogromu zła, krzywdy i cierpienia. Od trędowatych ludzie zawsze trzymali się z dala. Trzeba nie lada odwagi, by pielęgnować ich okryte ranami ciała. Nie atletyczne, wysportowane, dobrze odżywione, jakie znamy z reklam telewizyjnych. Twarze mężczyzn, kobiet i dzieci, pozbawione nosa, uszu; ciała owrzodzone ropiejącymi guzami. Codziennie spoglądać na opuchnięte ciemne twarze, na których ledwo majaczy uśmiech. Jakże trudno w geście przyjaźni ściskać kikuty ich rąk.

Ludzie naszej epoki, świadkowie spacerujących po księżycu kosmonautów i kolorowych przekazów widoków z Marsa nie powinni zapomnieć o tym, który pochylał się z miłością nad najbiedniejszymi, bo oni wciąż są wśród nas. Pragnę, by ten artykuł przypomniał o życiu i śmierci tego, który odszedł od nas 85 lat temu. Trzeba bowiem wciąż promować godność osoby ludzkiej, tworzyć środowiska, które by umiały żyć miłością, czyli czynić dobro, dawać chleb i odzienie, opatrywać zbolałe rany.

Rozeznawanie powołania

Jan Beyzym urodził się 15 maja 1850 roku w miejscowości Beyzymy Wielkie na Wołyniu w rodzinie szlacheckiej. Był najstarszym z pięciorga dzieci powstańca styczniowego. Nie miał spokojnego dzieciństwa. Wcześnie zetknął się z biedą i niedostatkiem. Gdy miał 13 lat, jego rodzinę dotknęły konsekwencje powstania styczniowego: jej majątek uległ likwidacji. W 1864 roku Jan Beyzym zaczął uczęszczać do gimnazjum w Kijowie. Mając 22 lata wstąpił do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi. Wspominając tamtą chwilę, napisał: Nie pamiętam, żebym się kiedy w życiu czuł tak swobodnym i szczęśliwym jak wtedy, kiedy się za mną furta zamknęła i usłyszałem: „Jesteś przyjęty”. Po kilkuletnim okresie formacji intelektualnej i zakonnej 26 lipca 1881 r. złożył śluby i otrzymał święcenia kapłańskie w Krakowie.

Przez całe życie Beyzym odznaczał się wielką miłością bliźniego i głębokim życiem modlitwy oraz szczególnym nabożeństwem do Matki Najświętszej. W pierwszych latach posługi kapłańskiej pracował jako nauczyciel i wychowawca młodzieży w słynnym kolegium jezuickim w Chyrowie, ucząc młodzież języka francuskiego i rosyjskiego. W tym czasie dojrzewało w nim powołanie do pracy wśród trędowatych. W 48. roku życia wyjechał na Madagaskar, aby rozpocząć misje wśród tamtejszych chorych na trąd. 17 października 1898 r. wyruszył w daleką drogę.

Sługa trędowatych

10 listopada 1898 r. Beyzym odpłynął z Marsylii na Madagaskar. Przez pierwsze trzy lata otaczał samarytańską opieką trędowatych w państwowym schronisku w Ambahivoraku. Warto podkreślić, że na stałe zamieszkał wśród swoich podopiecznych, opatrując ich rany i służąc im duchową pomocą. Pod koniec 1902 r. przeniósł się do miejscowości Marana. W tymże miejscu (wspomagany prawie wyłącznie ofiarami Polaków) wybudował nowoczesny szpital dla chorych zarażonych prątkiem Hansena, pokonując niemałe trudności ze strony rządu francuskiego, miejscowych przełożonych i władz diecezjalnych. O. Beyzym pisał w jednym z licznych listów wysłanych do kraju: Szpital stanie za polski grosz. To, co skądinąd nadchodzi, to tylko drobiazg. Zakład leczniczy, o którego powstanie tak bardzo zabiegał, leprozorium zostało otwarte (w 1911 r.) i działa do dziś. Wiele w nim udoskonalono na skutek postępu w medycynie. Zmieniły się zasadniczo formy opieki nad chorymi i sposób ich leczenia (obecnie w licznych domkach mieszkają trędowaci, podaje się im antybiotyki i sulfonamidy), a jednak szpital ten nadal służy ciężko i obłożnie chorym, którzy nie mogą powrócić do swoich domów. Zbudowanie i otwarcie szpitala nastąpiło za cenę bardzo wielu wysiłków, niezrozumienia i cierpień naszego bohaterskiego misjonarza. W owych czasach był to najlepszy zakład na całym Madagaskarze. W jego dwóch skrzydłach znajdowały się: kuchnia, jadalnia, magazyny, apteka, składy. Malgasze znaleźli w nim wygodne pomieszczenia. W sypialni każdy posiadał swoje łóżko (szpital posiadał ich 140, chociaż w dniu otwarcia zgłosiło się zaledwie 22 chorych), stolik i mały obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej. Wizerunek Maryi Jasnogórskiej bardzo podobał się Malgaszom ze względu na czarną, swojską twarz Madonny i blizny na policzku. W szpitalu rygorystycznie przestrzegano podziału płci, higieny, porządku. Uczono chorych katechizmu, przyuczano ich do praktyk religijnych i do wzajemnej pomocy. Wszystkich pacjentów obowiązywał jednakowy strój. Mężczyźni nosili białe koszule i spodnie, zaś kobiety białe spódnice i bluzki, a na głowie białe zawoje. O. J. Beyzym osobiście przyuczał każdego do korzystania z dobrodziejstw cywilizacji (np. do używania łazienki), nieznanych dotąd biednym Malgaszom. Na dwa miesiące przed swoją śmiercią o. Jan zwierzał się: Z trudnościami, których mam sporo, walczyć nie przestaję, pełno wokół gadaniny i jeszcze więcej krytyk mego szpitala ale mniejsza o to, nie zważam wcale na to wszystko, nie ustępuję w niczym i za łaską Matki Najświętszej nieźle u nas idzie. W bardzo wielu listach pisanych do Polaków, uwrażliwiał ich serca na potrzeby tamtejszych chorych i prosił adresatów nie tylko o modlitwę i pieniądze, ale nawet o cebulki i nasiona kwiatów. W leprozorium na misji pragnął założyć ogród kwiatowy, by nieszczęśliwi trędowaci mieli czym oko ucieszyć. Jego wielkim pragnieniem było, aby móc wyjechać do pracy na Sachalin, na tę mroźną wyspę, gdzie w okropnych warunkach nędzy i poniżenia przebywali zesłańcy. W ostatnim liście, wysłanym na krótko przed śmiercią, pisał: Jestem gotów na więzienie i śmierć, żeby tylko uratować, ile za łaską Bożą bym mógł dusz na tym nieszczęśliwym Sachalinie.

O. Jan Beyzym zmarł 2 października 1912 r. w Maranie na Madagaskarze, wyczerpany nadmierną pracą, surowym trybem życia i malarycznym klimatem. Przed śmiercią, już w agonii poprosił o. Catry SJ, który przy nim czuwał, aby poszedł do kaplicy i przeprosił w jego imieniu chorych za wszystko, czym ich zasmucił lub skrzywdził.

Ojca Beyzyma cechowała szczególna prostota. Wyróżniał się duchem głębokiej pobożności i umartwienia, heroiczną miłością do trędowatych oraz wielkim poczuciem sprawiedliwości. Swoją pracę uważał za rzecz normalną i nie dostrzegał w niej nic nadzwyczajnego. Był człowiekiem energicznym, podejmował przedsięwzięcia przerastające możliwości jednego człowieka. Nie znosił próżnej gadaniny i ospalstwa. Był człowiekiem szerokich horyzontów. Jako duchowy syn Ignacego Loyoli wychowany został w jezuickiej szkole duchowości do wielkich pragnień, które umiał wprowadzić w życie.

Przebieg procesu

Otwarcie dochodzenia kanonicznego o życiu i świętości o. Jana Beyzyma odbyło się w Kurii Metropolitalnej w Krakowie 17 grudnia 1984 r., a następnie w Fianarantsoa na Madagaskarze. W 1986 r. zakończono badania kanoniczne do procesu beatyfikacyjnego i przekazano dokumentację do Stolicy Apostolskiej. 21 grudnia 1992 roku, w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II został ogłoszony dekret stwierdzający heroiczność cnót misjonarza, Sługi Bożego o. Jana Beyzyma SJ. W jezuickiej Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie przy ul. Kopernika 26 każdego 2. dnia miesiąca o godz. 15.30 sprawowana jest Msza św. o rychłą jego beatyfikację. Wielu wiernych żarliwie prosi Boga o potrzebne łaski za przyczyną „Posługacza trędowatych”, modląc się przed jego relikwiami (kość z prawej ręki, którą jako kapłan wielekroć błogosławił wiernych i opatrywał chorym na trąd ich ropiejące rany). Relikwia znajduje się w małym sarkofagu z palisandrowego drewna. Sarkofag wykonany został na Madagaskarze przez miejscowych artystów i przywieziony do Polski z cenną relikwią misjonarza 19 grudnia 1993 r. przez ówczesnego prowincjała jezuitów, ks. Mieczysława Kożucha. 2 października 1994 r. umieszczono jego relikwie przy filarze w Bazylice. Tam widnieje także jego popiersie, wykonane w płaskorzeźbie. Podstawę epitafium zdobi relief, wykonany w brązie, ukazujący o. Beyzyma wśród swych podopiecznych — chorych na trąd. Przez pancerną szybę można zobaczyć sarkofag, zawierający relikwię.

Ta jakże symboliczna relikwia —„ręka posługująca bliźnim, utrudzona i błogosławiąca — ręka kapłana, misjonarza”, ofiarowana przez Malgaszów zakonowi jezuitów i wiernym w Polsce, to część jego doczesnych szczątków, zachowanych na Madagaskarze. Po ekshumacji umieszczone zostały one w sarkofagu i spoczywają w Maranie, w kaplicy, którą wybudował i przyozdobił dla swych chorych i podopiecznych. Jezuicka Bazylika w Krakowie jest szczególnym ośrodkiem kultu Sługi Bożego o. Jana Beyzyma, bowiem z Krakowa wyruszył on na misje, by służyć najuboższym, wyjeżdżając do pracy na Madagaskar. Za rok minie sto lat od jego pionierskiego wyjazdu na misje, ale dzieło, które rozpoczął, i jego wartość nigdy się nie przedawnią ani nie zdezaktualizują.

Trzeba się nam modlić, aby ten nasz rodak, o. Jan Beyzym SJ doczekał się chwały ołtarzy. Oby nie zabrakło gorących serc, pragnących ulżyć dzisiaj w cierpieniu trędowatym, których na całym świecie żyje około 20 milionów. Cierpienie ich jest dla nas wezwaniem do działania, z którego kiedyś osądzi nas Pan.

UDOSTĘPNIJ